W poprzednim wpisie mowa była o zamku w Nachodzie, rezydencji o wspanialej historii i bogatych wnętrzach, związanej między innymi z Albrechtem Wallenstejnem, najprzedniejszym strategiem wojny 30-letniej. Dziś poświęcam słów kilka zamkowi we Frydlancie, który jeszcze bardziej niż ten w Nachodzie związany jest z historią Wallenstejna.

Zamek położony jest niedaleko granicy polsko-czeskiej, odległy niecałe 60 km od Jeleniej Góry. Jego zwiedzanie warto połączyć z wizytą w pobliskich zamkach Lemberk i Grabstejn.

Dziej zamku sięgają połowy XIII w. Pierwszymi właścicielami warowni była rodzina Ronovci. Z tego czasu zachowały się partie okrągłej wieży, która po dziś dzień góruje nad całością założenia. Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z 1278 r., kiedy to Przemysław Przemysław Ottokar II odebrał go Ronovicom i sprzedał zamek Rudolfowi Biberstejn. Biberstejnowie ufortyfikowali zamek, przystosowując go do obrony z użyciem artylerii. W 1551 r. zmarł Krzysztof, ostatni przedstawiciel Biberstejnów władających zamkiem. W latach 1558-1620 Frydlant był siedzibą Redernów, którzy rozbudowali go w stylu renesansowym. Najsłynniejszą panią Frydlantu była Katarzyna z Redernu, żyjąca na przełomie XVI i XVII w., która wzniosła renesansowy pałac i kaplicę św. Anny. Mąż Katarzyny, Malchior z Redernu wsławił się w walkach z Turkami, w 1600 r. poległ w bitwie mając zaledwie 45 lat. To właśnie jemu zawdzięczamy założenie zbrojowni na zamku, która przetrwała do naszych czasów. Przez następne 17 lat zamkiem rządziła wdowa Katarzyna, zwana Złą lub Czarną. Miejsce jej pochówku otoczone zostało tajemnicą, gdyż obawiano się, że z powodu jej złej sławy krypta księżnej mogłaby zostać zbezczeszczona. Krzysztof, syn Melchiora i Katarzyny, w trakcie wojny trzydziestoletniej opowiedział się się po stronie protestantów. Po bitwie pod Bałą Górą w 1620, w której protestanci czescy zostali pobili przez wojska katolickiej dynastii Habsburgów, nastąpił pacyfikacja Czech, część rebeliantów zostało straconych, reszta straciła swe majątki, stracili także swą siedzibę we Frydlancie Redernowie. Zamek kupił zwycięzca spod Białej Góry, Albrecht Walenstejn. Bywał tu jednak sporadycznie a stałą swą siedzibę miał w pobliskim Jiczynie. Pośród zamkowych wnętrz zdumiewa dziś sala Wallenstejna. To niesamowite, że w tej niewielkie miejscowości w pobliżu granicy czesko-polskiej miał swą rezydencję jeden z największych strategów dawnej Europy. Widzimy tu portrety jego żony i córki, herb rodzinny, portret konia Wallenstejna, wreszcie podziwiamy też portret jego samego, namalowany niedługo przed śmiercią. Wallenstejn, jak wielu ludzi jego czasów, interesował się astrologią. Codziennie kazał sobie przepowiadać przyszłość. Wśród przepowiedni miało znaleźć się ostrzeżenie przed rokiem 1534. Walestejn, dręczony chorobą weneryczną w zawaansowanym już stadium, szukając drogi porozumienia z protestantami naraził się cesarzowi. Ten, podpisując w styczniu 1234 r. tajny dokument pozbawił go zajmowanego stanowiska i postawił zarzut zdrady. Niedługo później Albrecht został zamordowany w Cheb przez oficerów. Po jego śmierci zamek przejął Mateusz Gallas, który przyczynił się do zamordowania Wallenstejna. W rękach Gallasów, a od 1759 Clam-Gallasów zamek pozostał do 1945 r. Gallasowie, nie mając potomków, zapisali zamek swojemu siostrzeńcowi Krystianowi Filipowi von Clam pod warunkiem, że ten dołączy do swego nazwiska atrybuty i herb rodziny Galasów. Po dziś dzień zamek zachwyca wnętrzami, wypełnionymi zabytkami pochodzących z tamtych czasów.