Sarkofag Henryka IV Probusa stoi dziś w lapidarium Muzeum Narodowego we Wrocławiu pusty – to oczywiste. Co działo się jednak z prochami księcia i co ostatecznie się z nimi stało wciąż pozostaje zagadką. Zacznijmy nasze poszukiwania od chwili śmierci księcia, która nastąpiła 23 czerwca 1290 r. Przyczyny śmierci księcia były niejasne nawet dla jego najbliższego otoczenia i takimi też pozostają dla nas. Umierał młody, energiczny władca, w momencie, kiedy, wydawało się, że był bliski realizacji swych szeroko zakrojonych planów politycznych. W chwili śmierci Henryk IV Probus liczył zaledwie 32 lub 33 lat. Nawet jak na jego czasy było to niewiele, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę wysokie pochodzenie i związane z tym dostatnie warunki życia. Nie brakowało w rodzinie książęcej osób, które dożyły leciwego wieku, założyciel linii Piastów śląskich. Bolesław Wysoki dożył 74 lat, jego syn Henryk Brodaty co najmniej 68 lat, żona tego ostatniego św. Jadwiga w momencie śmierci miała co najmniej 63 lata, zaś jej synowa Anna Przemyślidka około 64 lat. To tylko wybrani przedstawiciele Piastów śląskich, którzy osiągnęli zaawansowany wiek. Jednak najbliższa rodzina Henryka IV Probusa nie odznaczała się długowiecznością. Jego ojciec Henryk III Biały zmarł nie osiągnąwszy czterdziestego roku życia. Podobnie jego brat Władysław, arcybiskup Salzburga. We wszystkich trzech przypadkach zgonów, Henryka IV Probusa, Henryka III Białego i Władysława salzburskiego podejrzewano otrucie. Długosz podaje, że skutki podanej przez Ślązaków trucizny trawiły Henryka Probusa już na kilka miesięcy przed śmiercią, stąd w pewnym etapie walk o Kraków nie brał już osobistego udziału. Jednak opis tych wydarzeń został sporządzony przez Długosza dużo później, grubo ponad sto lat od czasów, kiedy miały one miejsce. A co mówią źródła ówczesne? Wersję o otruciu podaje także kronika Ottokara styryjskiego, żyjącego w tych samych czasach, co Henryk IV Probus i do tego dość dobrze poinformowanego. Wszystko to jednak za mało, by uznać hipotezę o otruciu księcia jako fakt historyczny.
Tuż przed śmiercią książę kazał spisać testament. Władca wyraził w nim wolę, by pochować go tymczasowo w kościele św. Krzyża na Ostrowie Tumskim. Nie na tym jednak koniec. Książę wyznaczył swym następcą w księstwie wrocławskim Henryka głogowskiego i jemu to powierzył dokończenie dzieła fundacji klasztoru cysterek na Ostrowie Tumskim oraz budowy mauzoleum. Budowę mauzoleum Henryk rozpoczął już kilka lat przed swą śmiercią, w czasach kiedy ciążyła na nim klątwa kościelna. W tamtych czasach każdy, kto obłożony był taka sankcją nie miał prawa pochówku w poświęconej ziemi. Niewykluczone, że to właśnie zadecydowało o wyborze lokalizacji mauzoleum na terenie książęcego zamku na Ostrowie Tumskim. Mauzoleum miały opiekować się cysterki, które książę życzył sobie sprowadzić z Tisnov w Czechach. Po dokończeniu dzieła fundacji i budowy mauzoleum, prochy władcy, jak czytamy w testamencie, miały zostać przeniesione z kościoła św. Krzyża do nowego przybytku. Testament jednak nie został zrealizowany, Henryk głogowski musiał opuścić Wrocław a fundacja nie została ukończona. Cysterki na Ostrów Tumski nigdy nie przybyły a kaplicę z czasem ukończono w znacznie ograniczonych rozmiarach, niż to przewidywały pierwotne plany. Owa kaplica to dzisiejszy kościół św. Marcina. Zachowane dolne partie przypór rzucają światło na pierwotnie planowane rozmiary budowli.
Powróćmy jednak do prochów Probusa. W 1290 r. złożono je na pewno w kościele św. Krzyża. Pytanie jednak, w której części znajdował się pierwotny grób księcia i jak wyglądał? Budowę kościoła rozpoczęto w 1288 r. Najpierw wzniesiono prezbiterium, ale nawet ono w 1290 r. nie było jeszcze ukończone. Wypada tu uznać, za M. Gumowskim, że najprawdopodobniej pochowano księcia w krypcie a dopiero później ufundowano sarkofag i dokonano translacji szczątek na górną część chóru. Kto i kiedy wykonał sarkofag? Kto był jego fundatorem? To pytania, które mimo wielu prób odpowiedzi wciąż pozostają tajemnicą. Więcej o tym znajdzie czytelnik tutaj. Warto jednak zwrócić uwagę za J. Kłębowskim na nieobrobione krawędzie płyty nagrobnej spoczywającej na okazałej tumbie. Całość stanowi majstersztyk sztuki gotyckiej. Każdy element jest starannie przemyślany i dopracowany. Jest więc rzeczą nieprawdopodobną, by nieobrobione krawędzie płyty nagrobnej były efektem niedbałości artysty. Czy zatem najpierw powstała sama płyta i została umieszczona w posadzce nad kryptą? W takim przypadku nie byłoby sensu obrabiać boków płyty, które wkomponowane w posadzkę stałyby się niewidoczne. Dopiero później miałaby powstać tumba, którą umieszczono w górnym chórze i do której przeniesiono książęce prochy? Znów pytania bez odpowiedzi. Ile razy i przez kogo grobowiec był otwierany? Czy zostało coś z niego zabrane? np. elementy uzbrojenia, insygnia, klejnoty? M. Gumowski powołuje się na Knoblicha, który miał być obecny przy otwarciu tumby 22 czerwca 1866. Oczom badaczy ukazały się kości ułożone w porządku anatomicznym bez śladów odzieży czy zbroi. Spoczywały w drewnianej trumnie bez wieka. Zbroja książęca, tarcza i proporzec znajdowały się we wnętrzu kościoła przez pewien czas, zaginęły już kilka wieków temu. Obecnie także i kości uważane są za zaginione. Ostatni ich ślad to dwa zdjęcia wykonane w 1929 r. przez Renate Hesse, dziś dostępne w Instytut Herdera w Marburgu (numer katalogowy 130748 i 130749).
Wielka szkoda, że prochy księcia zaginęły. I nie tylko o sprawy sentymentalne tutaj chodzi. Trzy tajemnicze zgony osób blisko ze sobą spokrewnionych, Henryka III Białego, Władysława salzburskiego i Henryka IV Probusa. Wszyscy zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach w wieku trzydziestu kilku lat, we wszystkich trzech przypadkach podejrzewano otrucie. Możliwe, że przeprowadzenie badań szczątków kostnych przy użyciu najnowszych dostępnych nam dziś metod rzuciłoby światło na przyczynę tych tajemniczych zgonów. Nie można wykluczyć, że książęta ci obciążeni byli jakąś dziedziczną chorobą. Jednak bez przeprowadzenia rzetelnych badań to tylko kolokwialnie rzecz ujmując „gdybania”. Tak się nieszczęśliwie składa, że szczątki wszystkich trzech książąt zaginęły. O Probusowych wyżej pisaliśmy. Jego ojciec Henryk III Biały pochowany został u wrocławskich klarysek (dzis Urszulanki przy pl. Nankera). Jego grób podzielił smutne losy innych piastowskich płyt nagrobnych, które zostały zbezczeszczone i zniszczone w trakcie barokowej przebudowy klasztoru w XVII w. Dziś w Mauzoleum Piastów Śląskich możemy co prawda podziwiać płytę uważaną za upamiętniającą Henryka III Białego, jednak nie jest ona usytuowana in situ, podobnie jak i wszystkie inne tam znajdujące się. Ewentualne próby poszukiwania prochów Henryka III Białego byłyby niczym przysłowiowe szukanie igły w stogu siana. Nie lepiej przedstawia się sytuacja w przypadku szczątków Władysława salzburskiego. Pochowany został w chórze katedry w Salzburgu przed ołtarzem Matki Bożej. W 1598 r. katedrę strawił pożar. Trzydzieści lat później świątynia została odbudowana w stylu barokowym. Grób księcia uległ zniszczeniu (W. Mądry, Poznań 2012).
Brak komentarzy